Cytrusy w PRL
Cytrusy w PRL –
smak luksusu, który stał się polską tradycją
- Pomarańcz – owoc z innego świata
Dziś wystarczy pójść do sklepu, żeby wrócić do domu z kilogramem pomarańczy czy mandarynek. Ale jeszcze 40–50 lat temu wyglądało to zupełnie inaczej. W czasach PRL cytrusy były towarem luksusowym, dostępnym tylko okazjonalnie – najczęściej w grudniu, tuż przed świętami.
- PRL-owska magia pomarańczy — realia niedoboru
W PRL-u pomarańcze, mandarynki i cytrusy w ogóle były rzadkim towarem reglamentowanym. Często sprzedawano je “na kartki” — czyli musiałeś mieć przydział lub możliwość zamówienia przez zakład pracy czy instytucję, by je dostać lub po prostu "załatwić". „Rzucenie” towaru na półkę sklepową było wydarzeniem, którym żyły całe lokalne społeczności — ludzie słyszeli, że statek z Kubą załadowany cytrusami płynie do portu, potem że już jest w Gdańsku czy Szczecinie, a potem że “rzucili pomarańcze” — i wszyscy próbowali być pierwsi. To był symbol dostatku i wyjątkowego czasu.
Do dziś wiele rodzin nie wyobraża sobie świąt bez skrzynki pomarańczy czy mandarynek. Ten zwyczaj nie występuje w innych krajach.
- Pomarańcza dzielona na osiem
Wielu Polaków do dziś pamięta, jak w latach 70. i 80. jedna pomarańcza potrafiła być dzielona w rodzinie na ośmioro. Każdy dostawał swój mały kawałek – to był prawdziwy rarytas, smak słońca w środku zimy. Zapach obieranej mandarynki w mieszkaniu urastał do rangi świątecznego rytuału.
„Na Boże Narodzenie dostaliśmy w pracy po jednej pomarańczy. W domu podzieliliśmy ją na ośmioro – każdy dostał cząstkę. Pamiętam, że smakowała jak cud.” – wspomnienia cytowane w artykule tychy.pl
- Skąd sprowadzano pomarańcze do Polski w czasach PRL?
Pochodzenie cytrusów — “Kuba, Kuba i jeszcze raz Kuba”
Tak, Kuba była głównym dostawcą pomarańczy do Polski w okresie PRL, zwłaszcza w latach 70–80.
Pomarańcze kubańskie często były kwaśne, niedojrzałe, nieraz zielonkawe – ale dla wielu osób to i tak był smak egzotyki i luksusu.
„Statki z Kuby przywoziły całe ładownie pomarańczy, ale do sklepów trafiała tylko część. Reszta znikała po drodze.” – money.pl
- Syndrom cytrusów — kultura niedoboru
To, co u nas wyjątkowe, to emocjonalny, społeczny wymiar pomarańczy oraz mandarynek w grudniu. W grudniu następuje wzrost popytu nieraz kilkunastokrotny — Obserwujemy to w sklepie. To zwyczaj co prawda wywodzący się z czasów niedoboru, ale zakorzeniony tak mocno, że przetrwał — mimo że cytrusy dziś są łatwiej dostępne. Zapach mandarynek, pomarańczy przed Wigilią przypomina dramat oczekiwania i radości z każdego kawałka.
Co prawda zmieniła się skala. Już nie dzielimy pomarańczy na 8.
Słyszałem osobiście od klientów opowieści typu : "teść zjadł samemu pół skrzynki mandarynek".
- A jak jest w innych krajach?
W krajach takich jak Hiszpania, Grecja, Włochy, Portugalia cytrusy to codzienność — są częścią kuchni, dostępne przez sezon i poza sezonem. Tam nikt się nie ekscytuje, że “rzucili pomarańcze” — bo pomarańcze są. Wszędzie, na każdym rogu prawie cały rok.
W Niemczech, Francji czy Anglii ludzie również spożywają dużo cytrusów, ale bez tej historii niedoboru — bez kartkowego systemu, bez medialnych zapowiedzi statków, bez kolejek i “polowania na pomarańczę”. U nich cytrusy nie są symbolem świąt, tylko smakiem codziennym, bez tej ekscytacji.
Czy za komuny można było kupić cytrusy?
Tak, ale bardzo rzadko i zazwyczaj na kartki. W PRL pomarańcze i mandarynki były towarem luksusowym – pojawiały się głównie przed świętami Bożego Narodzenia.
Skąd pochodziły pomarańcze w PRL?
Głównym dostawcą była Kuba – pomarańcze przywożono statkami do polskich portów. Zdarzały się też dostawy z Maroka czy Hiszpanii, ale zdecydowanie to Kuba była najważniejszym źródłem.
Dlaczego Polacy do dziś kupują skrzynki cytrusów na święta?
To echo czasów PRL. Braki i niedobory sprawiły, że posiadanie pomarańczy w grudniu stało się tradycją. Do dziś wiele rodzin kupuje całe skrzynki – tak, jakby rekompensowały sobie dawny niedosyt.
Przejdź do strony głównejWróć do kategorii FrutaFresca Blog